Jesień zawsze przychodzi cicho — z szelestem liści pod stopami, zapachem kawy unoszącym się w chłodnym powietrzu i światłem, które nagle staje się bardziej złote niż kiedykolwiek wcześniej. To pora, kiedy świat zwalnia, a natura zaczyna szeptać swoje sekrety. Lubię wtedy zatrzymać się w pół kroku, z kubkiem ciepłego napoju w jednej dłoni i książką w drugiej, i po prostu być.
„The Green Witch” przypomina mi, że magia nie jest czymś odległym — nie wymaga zaklęć ani księżycowych rytuałów. Jest w prostych rzeczach: w dotyku kory drzewa, w zapachu kawy, w oddechu między jednym a drugim łykiem. W sposobie, w jaki światło tańczy na włosach, kiedy przechodzę przez las.
Bycie „zieloną wiedźmą” to nie tylko wiedza o ziołach czy rytuałach. To sztuka życia w rytmie natury. To uważność. To wdzięczność. To wybieranie prostoty zamiast chaosu i ciszy zamiast zgiełku.
Lubię myśleć, że każda z nas ma w sobie odrobinę tej magii — jeśli tylko pozwolimy sobie zwolnić i poczuć. Bo prawdziwe czary zaczynają się wtedy, gdy przestajemy wszystko kontrolować, a zaczynamy słuchać.
Dziś moja magia ma smak cynamonowej kawy, szelest kartek i zapach chłodnego powietrza. I to wystarczy.
💛





















Komentarze
Prześlij komentarz